czwartek, 12 maja 2016

Rozdział dwunasty

*kaszle*
Rany, ludzie, przepraszam że tak długo nic nie pisałam! Szkoła, praca, potem wyjazdy i znów nauka tak się na siebie nałożyły że nie miałam czasu pisać, a do tego jeszcze nie miałam weny. Naprawdę przepraszam, że odstawiłam tę historię na tak długo! Nie mogę obiecać że to się nie powtórzy, ale obiecuję, że nie porzucę tego opowiadania.
Ehh... Strasznie mi wstyd, że tak długo zostawiałam was bez ciągu dalszego po takich cliffhangerach i w samym środku (powiedzmy) akcji.
Ale, jak widać, w końcu napisałam nowy rozdział. Może być trochę błędów, jednak weźcie pod uwagę fakt że to dlatego że chciałam opublikować rozdzialik jak najszybciej.

Co do rozdzialiku... Pojawi się małe wytłumaczenie całego tego bagna (w tyci pici stopniu).
______________________________________________________
- Informacje klasyfikowane..? - Chōji podrapał się po karku i podniósł wzrok znad monitora - Niestety nie mogę ci pomóc, Shikamaru. Nie mam żadnego dostępu do tego projektu.
Nara westchnął i wstał.
- Rozumiem. - odpowiedział, idąc do drzwi.
- Shikamaru..
- Hmm? - detektyw odwrócił się do przyjaciela.
- Nie uważasz, że ta sprawa jest trochę zagmatwana?
Nara zaśmiał się, chociaż w jego głosie brakowało rozbawienia.
- Trochę? - powtórzył - To najtrudniejsza sprawa, jakiej się kiedykolwiek podjąłem.
Komendant westchnął.
- Wybacz, że to ciebie wybrałem do tej pracy. - powiedział, gdy detektyw otworzył drzwi.
Zanim je za sobą zamknął, obejrzał się na policjanta.
- Nie zadręczaj się tym. - odpowiedział - Znajdę tego mordercę.

Shikamaru zatrzymał samochód na pustym parkingu przed niewielkim sklepikiem w Yugai - mieście położonym w środkowej części wyspy Honsiu, w aglomeracji Nagoi. Pogoda raczej nie była najpiękniejsza. Niebo spowijały chmury, a w zimnym powietrzu można było wyczuć napięcie, zwiastujące burzę.
Detektyw osłonił kołnierzem płaszcza twarz przed zimnym wiatrem i rozejrzał się wokół siebie. Mimo że miasto to było duże, spotkał na drodze w tę stronę tylko jeden samochód, a w samym mieście nie widział ani jednej żywej duszy. Gdyby Yugai było położone nad morzem, nie zdziwiłby się, z racji że nadciągały zimowe tajfuny, jednak w środku największej japońskiej wyspy..?
Detektyw zmarszczył brwi i ruszył w stronę wejścia do sklepiku, zachęcony przez tabliczkę widoczną przez szklane drzwi, która głosiła że jest otwarty.
W pomieszczeniu zabrzmiało ciche dzwonienie. Sprzedawca, który wcześniej znajdował się w pomieszczeniu gospodarczym za sklepem, pojawił się za ladą, witając uprzejmie nowego klienta. Shikamaru odwzajemnił powitanie, podchodząc do niewysokiego, starszego mężczyzny.
- W czym mogę pomóc? - zapytał raczej przyjaźnie nastawiony sprzedawca.
- Szukam informacji na temat tego znaku. - detektyw rozłożył kartkę papieru, którą wyjął z kieszeni płaszcza. Na całej jej szerokości znajdował się starannie narysowane koło z wpisanym odwróconym trójkątem równobocznym.
Staruszek uniósł brwi, ale wyjął okulary, by natychmiast potem je zdjąć.
- Skąd pan to zna? - zapytał szybko.
Nara uśmiechnął się przyjaźnie, udając że reakcja mężczyzny nie wywarła na nim żadnego wrażenia.
- Moja przyjaciółka nosi bransoletkę z takim znakiem. - odpowiedział - Gdy zapytałem co on oznacza, poleciła mi przyjechać tutaj, do Yugai i dowiedzieć się od tubylców.
Sprzedawca przez długą chwilę świdrował wzrokiem młodego mężczyznę, po czym pokręcił głową.
- Musi pan mieć na myśli tę białowłosą demonicę. - westchnął.
Detektyw drgnął.
- Tak, mówiłem o Hiro.
Staruszek wyprostował się i podrapał się po karku.
- To bardzo w jej stylu... - mruknął z rozbawieniem, po czym odezwał się już głośniej, patrząc Shikamaru w oczy - Niech będzie młodzieńcze. - podszedł do drzwi i przekręcił zawieszoną na nich tabliczkę, odwracając twarz w stronę młodszego mężczyzny - Pokażę panu, gdzie można znaleźć taki znak.
Gdy wyszli ze sklepiku, sprzedawca poprowadził detektywa w stronę centrum miasteczka.
W miarę jak dwójka mijała kolejne domy i wiele nieczynnych lokali, Shikamaru dręczyło coraz mniej przyjemne uczucie.
- Dlaczego tu jest tak... pusto? - zapytał w końcu cichym głosem, jakby obawiał się przerwać dzwoniącą w uszach ciszę.
Jego przewodnik pokiwał głową na boki.
- Racja, ludzie z zewnątrz nie mają o tym pojęcia... - skręcił lekko w boczną uliczkę - Trzy lata temu połowa Yugai spłonęła w wielkim pożarze, po którym część mieszkańców się wyprowadziła. Mniej niż rok później żniwa zebrała dziwna choroba, którą nie sposób było uleczyć, a po niej pojawił się seryjny morderca. Rząd ukrył tę sprawę, ale my wiemy że to wina klątwy.
Detektyw uniósł brwi.
- Klątwy?
Staruszek ponownie pokiwał głową na boki.
- Odkąd trzy i pół roku temu Dom Jashina został zamknięty, szczęście opuściło Yugai. - odpowiedział - Nawet fakt, że miasto położone jest na gorących źródłach nie pomógł. Wszystko zaczęło się sypać i ostatecznie została tylko garstka dawnych mieszkańców, niemająca nic do stracenia.
- Dom Jashina? - Shikamaru podchwycił, rozpoznając imię boga opisywanego w książce, którą znalazł w mieszkaniu podejrzanej dwójki.
- Tam idziemy. - sprzedawca sprostował, ale niczego więcej nie wytłumaczył.
Detektyw również nie naciskał, idąc w milczeniu za swoim przewodnikiem. Zdawał sobie sprawę, że zadawanie zbyt wielu pytań, kiedy chce się utrzymać swoją profesję nieodkrytą, jest raczej ryzykowne.
Dwójka szła tak przez kolejne piętnaście minut, zanim sklepikarz zatrzymał się przed trzypiętrowym budynkiem w kształcie pagody, otynkowanym na czarno z wyblakłymi przez działanie promieni słonecznych czerwonymi i zielonymi akcentami. Ściany w kilku miejscach były widocznie popękane, a w kilku oknach wisiały na jednym zawiasie okiennice. W innych całkowicie ich brakowało.
Na niezbyt starannie zabitych deskami drzwiach widniał częściowo zakryty symbol, który ostatnio spędzał sen z powiek młodego detektywa. Znak ten był jedynym widocznym białym elementem fasady pagody.
- Mało kto jeszcze pamięta prawdziwy powód powstania tej świątyni. - sklepikarz odezwał się cicho, jakby chcąc uszanować święte miejsce - Wybudowali ją lata temu przodkowie mieszkańców Yugai ku czci założyciela wioski.
Shikamaru posłał swojemu przewodnikowi pytające spojrzenie, na co staruszek uśmiechnął się lekko.
- Jashin był nieocenionym wojownikiem i wspaniałym przywódcą, którego późniejsi mieszkańcy zaczęli postrzegać jako boga. Ta świątynia była szkołą walki, przyjmującą w swoje progi każdego, kto chciał podążyć śladem jej patrona.
- Szkołą walki? - mruknął detektyw, a sklepikarz zaśmiał się w odpowiedzi.
- Doprawdy, ta Hiro... - pokręcił głową - Można było nauczyć się tu wielu technik, ale tylko najlepsi uczniowie mogli podążyć pełną ścieżką Jashina.
Staruszek przerwał i przeniósł spojrzenie spowrotem na świątynię, nadal uśmiechając się lekko.
- Co - Nara zawahał się, zanim dokończył pytanie - Co to znaczy..?
- Walka i rzucanie nożami. - odpowiedział krótko sklepikarz i zerknął w stronę detektywa, gdy ten się zachłysnął na te słowa.
- Hiro i Hidan podobno byli najlepszymi uczniami od założenia szkoły. - kontynuował starszy mężczyzna - Nic dziwnego, że mistrz nauczył ich walki ulubioną bronią Jashina... Ale, ale! - Shikamaru niemalże podskoczył na nagłe ożywienie w głosie swojego przewodnika - Miałem panu powiedzieć co oznacza ten symbol, prawda..?
Sklepikarz wskazał otwartą dłonią na biały znak wymalowany na drzwiach.
Detektyw skinął na to głową.
- To herb rodowy Jashina. Od zawsze nosili go tylko jego potomkowie...
Shikamaru przez chwilę w milczeniu wpatrywał się we wrota świątyni, zanim przeniósł spojrzenie na starszego mężczyznę.
- Dziękuję panu. - powiedział z uśmiechem, a sklepikarz pokiwał głową i wskazał dłonią w stronę, z której przyszli.
- Nie ma za co, młodzieńcze. - odparł, kiedy ruszyli w stronę sklepiku.
Droga powrotna przeminęła w milczeniu i kiedy mężczyźni zatrzymali się przy samochodzie Nary, sklepikarz podał mu rękę.
- Przyjaciele każdego z tej dwójki są zawsze u nas mile widziani. - oznajmił i uścisnąwszy rękę detektywa, ruszył w stronę drzwi, w których nadal wisiała tabliczka z napisem "ZAMKNIĘTE" - Mam nadzieję, że pomogłem! - dodał jeszcze i zniknął w swoim cicym sklepiku.
Shikamaru przez chwilę wpatrywał się w drzwi, za których szkłem można było zobaczyć zielone "OTWARTE", zanim z westchnieniem usiadł za kierownicą i zapiął pas.

- Nawet pan nie wie jak bardzo...
______________________________________________________
Dziękuję każdemu, kto ze mną został i nadal to czyta <3 
To dla mnie bardzo wiele znaczy.

4 komentarze:

  1. Jak ja się cieszę, że nie zrezygnowałaś z tego opowiadania! Czekała
    m, i nereszcie się doczekałam! To nie to samo co te wszystkie parodie, czy romanse, tu jest akcja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, dziękuję! Nawet nie wiesz jak bardzo cieszy mnie Twój komentarz :D
      Jak już piszę akcję, to musi być na pierwszym planie, a ewentualny romans czy humor musi jej ustąpić miejsca. Dlatego naprawdę cieszy mnie fakt, że ktoś woli ten sposób pisania od odwrotnego :>

      Dziękuję, że wytrzymałaś moje ekstremalne przeciąganie napisania następnego rozdziału!

      Usuń
    2. W tym momencie jest jeszcze bardziej ekstremalne to naciaganie napisania następnego ;)

      Usuń
    3. Oj cichaj ><
      Mam matury, więc dlatego odłożyłam na bok wszystkie projekty, jakich się podjęłam, w tym to opowiadanie. Po 20 planuję usiąść i zająć się kolejnym rozdziałem - nawet mam na ten dzień ustawione powiadomienie, żeby pamiętać o swoich planach xD

      Usuń