niedziela, 14 września 2014

Rozdział czwarty

Temari oparła brodę na pięści.
- Dobra. Do czego doszedłeś? - zapytała.
Shikamaru westchnął, kciukiem i palcem wskazującym masując podstawę nosa.
- Ofiar nie łączyło dosłownie nic. Żadne pokrewieństwo, brak wspólnych kontaktów, inne prace, zarobki, tryby życia, zainteresowania. Nie znali się nawzajem. - Nara przeczesał włosy - Nawet tu nie ma tropu. - mruknął.
- Mówiłam, że to nie będzie proste. - odpowiedziała no Sabaku.
- A czy ci w tym zaprzeczyłem..? - westchnął Nara - A ty coś masz..?
Temari pokręciła głową.
- Kompletnie nic. - odpowiedziała z nieukrywaną irytacją - Żadnych nawet najmniejszych poszlak. Ten morderca jest geniuszem w zacieraniu po sobie śladów. Jedyna rzecz, którą można by uznać za jakąś poszlakę to ten symbol, ale nie mogę sobie przypomnieć, gdzie go wcześniej widziałam. - kobieta rozmasowała skronie, a jej partner uniósł brew.
- A gdzieś go widziałaś? - zapytał.
No Sabaku pokiwała głową.
- Ale nie mogę wpaść na to, gdzie. - odpowiedziała.
W tym samym momencie do lokalu, w którym siedziała para detektywów, weszła białowłosa dwójka.
- Może mijałaś na ulicy kogoś, kto ten symbol nosił..? - zaproponował Shikamaru.
- Nie. - Temari pokręciła głową - Wydaje mi się, że widziałam go wręcz zbyt często.
- Siemka, Temcia!
No Sabaku podskoczyła, gdy jej białowłosa przyjaciółka klepnęła ją po karku.
- H-Hiro. - blondynka rozmasowała uderzone miejsce - Kiedy ty się nauczysz, żeby nie witać mnie w taki sposób?
Błękitnooka zignorowała pytanie blondynki i zmiażdżyła ją w uścisku.
- Ne, Temcia. - zaczęła - To twój chłopak? - wskazała na kompletnie zbitego z tropu bruneta.
- Nie. Współpracownik. - odpowiedziała zirytowana no Sabaku - I aktualnie jesteśmy w pracy.
Hiro zrozumiała aluzję i puściła przyjaciółkę, po czym z rękami u góry się wycofała.
- Jaaasne. Już wam nie przeszkadzam… - odwróciła się w stronę, w którą wcześniej szła - Oy, Hidan! Zaczekałbyś chociaż! - krzyknęła, ruszając za swoim towarzyszem.
Przez chwilę dwoje detektywów patrzyło, jak Hiro wskakuje dużo wyższemu od siebie białowłosemu mężczyźnie na plecy i prawie go przewraca, a później dwójka zaczyna się kłócić.
- To ona ogrywa cię w Shōgi i Go? - zapytał nagle Shikamaru, wskazując na drącą się parkę.
- Nie waż się tego komentować. - mruknęła zirytowana Temari, a jej partner uniósł ręce w obronnym geście.

Popołudniu następnego dnia dwójka detektywów została wezwana na komisariat policji.
- Coś się stało? - zapytał Shikamaru od razu, jak wszedł do gabinetu Chōji΄ego, widząc ponurą minę przyjaciela.
Akimichi westchnął i położył Narze dłoń na ramieniu.
- Asuma nie żyje.

Zanim Temari, która dotarła na miejsce jako druga, zdążyła zapytać, co się stało, że jej partner przechodzi załamanie nerwowe, Chōji wyszedł z gabinetu, ciągnąc ją za sobą do korytarza, po czym zamknął przeszklone drzwi.
- Dajmy mu trochę czasu na dojście do siebie. - powiedział szatyn.
- Co się stało? - zapytała Temari.
Chōji przez chwilę milczał.
- Nie żyje Asuma Sarutobi. - powiedział - Był przybranym wujkiem Shikamaru i moim, ale co ważniejsze mentorem i przyjacielem Shikamaru.
- TEN Asuma Sarutobi? - gdy szatyn przytaknął, kobieta spojrzała przez szkło na bruneta, siedzącego w rogu pokoju, z twarzą ukrytą w dłoniach - Chyba nie chcesz powiedzieć, że zrobiła to ta sama osoba, której szukamy..? - zapytała no Sabaku po dłuższej chwili, a Akimichi pokiwał w odpowiedzi głową.
- Niestety muszę. - odparł.
Temari westchnęła i minęła komendanta, po czym weszła do jego gabinetu. Szatyn nie poszedł za nią, niepewny co ta chce zrobić.
Kobieta kucnęła przed swoim partnerem i zmusiła go, żeby odsłonił twarz.
„Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek zobaczę płaczącego faceta.” Pomyślała, kładąc dłonie na ramionach Nary.
- Weź sobie wolne. Ja się tym zajmę. - powiedziała i wstała - I żadnych ale. - dodała głosem nieznoszącym sprzeciwu, widząc, że jej partner, chce coś powiedzieć, po czym bez słowa wyszła z pomieszczenia.

- Gdzie to się stało? - zapytała komendanta, gdy zamknęła za sobą drzwi. Przez cały czas czuła na sobie spojrzenie Nary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz